____________________________________________
W czasie, kiedy Aleschi kłócił się z dyrektorką i z przyjaciółmi siostry, różowowłosa dziewczyna leżąca na kanapie odzyskiwała przytomność. PO tym przebudzenia czuła jak bardzo ma rozpalone policzko. Powoli podniosła rękę i delikatnie dotknęła tego miejsca, na jej palcach została czerwona maź. ROzpłakała się. Nie żeby była słaba, ale to za dużo nawet na taką silną osobę jak ona. Szloch usłyszała reszta towarzystwa, odwórcili się w jej stronę. W pokoju była już większość przyjaciół- Itachi, Deidara, Sasori, Sai, Lee, Kiba, Gaara, Naruto, Hinata no i oczywiście Sasuke, reszta nie mogła przyjść. Sakura widząc brata;
-A..A.. no Aleschi chodź.. chodź tu, proszę! Nie zostawiaj mnie!- Krzyknęła cicho.
-Ej mała spokojnie, jestem tutaj, a za chwilę pojedziemy do szpitala i wszystko będzie dobrze- odpowiedział jej pocałował w czoło i usiadł koło niej. Zapadła cisza, w której dało się tylko usłyszeć karetkę jadącą na sygnale.
-Wiesz co.... NIC nie będzie dobrze!-krzyknęła tym razem głośno do chłopaka siedzącego koło niej- NIC nie będzie, ROZUMIECIE?!-Spytała dodając tym razem do reszty towarzystwa.
-Sakura nie poznaję ciebie! Uspokój się na początek.
-Ale Aleschi...
-Żadne Aleschi masz być silna !
-D..dobra... Spróbuję- Odpowiedziała- Ale...- Chciała coś dodać, lecz rozmowę przerwał lekarz, który właśnie wszedł do pokoju.
-O dzień dobry Tsunade, co się stało? gdzie poszkodowana?-Spytał białowłosy mężczyzna rozglądając się po pokoju- o już chyba wiem, chodzi o tą ślicznotkę?- spytał i zaraz tego pożałował bo dostał w twarz od dyrektorki- Baka ! Zajmij się nią, a on musi pojechać z tobą-Dodała pokazując na Aleschiego.
-Dobrze, co się z nią stało?
-W skrócie? psychopatyczny chłopak, który zakochał się w niej bez wzajemności groził jej kunaiem, ale na szczęście tylko rozciął jej policzek.- powiedział Naruto.
-No to miała dziewczyna szczęście, my tu gadu-gadu a ona cierpi, zabieram ją do konospital (wybaczcie, lepszej nazwy nie znalazłam ;D - dop.aut) Chodź- powiedział, wziął dziewczynę na ręce i wyszedł razem z Aleschim.
-Oby jej nic nie było-powiedziała Hinata.
-Ehh jeśli jest z Hidanem to nic jej nie grozi- odpowiedziała Tsunade.
*** W KonoSpital <lol2>.
-I co z nią?- Spytał Aleschi Pein'a
-Więc, oczyściliśmy ranę i założyliśmy szwy. Niestety, obawiam się że zostanie jej dość duża blizna...
-No nie... ona się załamie. zawsze miała pecha a teraz jeszcze to.. kiedy będę mógł ją zabrać do domu?
-Więc... jutro z rana, najlepiej pełnoletni członek rodziny.
-Mogę być ja? mam 20 lat i jestem jej rodzonym bratem, rodzice są bardzo sławni, może nawet ich znasz. Są teraz bardzo zajęci, nie ma ich nawet w Konoha (Wybaczcie, nie wiem jak to odmienić- dop.aut)-Spytał zły Aleschi.
-Tak oczywiście, więc przyjdź jutro rano dobrze?
-DObra, to cześć.
-Narazie. *
Aleschi postanowił dowiedzieć się, o wypadku siostry, wsiadł w samochód i pojechał z powrotem do szkoły. Na korytarzu spotkał Hinatę. Zaczepił ją
-Hinata, możesz opowiedzieć mi, co dokładnie się tutaj stało ?-Spytał zmartwiony
-No oczywiście, ale najpierw powiedz mi co z Sakurą !
-Więc nie najlepiej, ale mogło być gorzej, Ma szwy założone, i niestety zostanie jej po tym blizna.
-Ojej, ale to nic! Zawsze była, jest i będzie piękną Wisienką, a co do wydarzeń to było tak; i opowiedziała mu wydarzenie z każdym szczegółem (sory, nie chce mi się znowu opisywać- dop. aut)
-Zabiję, zabiję jak psa! NIe dość, że zostawiła przyjaciół i wyprowadziła się z TOkio żeby jej już nie skrzywdził to on sobie tutaj tak po prostu przyjeżdża i rujnuje jej znowu życie.
-Nie martw się, będziemy się nią opiekować.
-DObra, narka wracaj na lekcje
*** Dzień później, godzina 7;00, KonoSpital.
-Dzień dobry, ja przyszedłem odebrać Sakurę Haruno.-Powiedział grzecznie Aleschi.
-Witam, czy jesteś kimś z rodziny? -spytała pielęgniarka
-Tak bratem.
-To dobrze, może ty jej przemówisz do rozsądku,ponieważ twoja siostra od przybycia do szpitala, nie odezwała się ani słowem do nikogo, oraz nic nie zjadła-dokończyła zmartwiona.
-Yhyymm. Gdzie ją znajdę?
-W sali 4, powinna być już przyszykowana, proszę tylko tutaj podpisać-Odpowiedziała i podała kartkę i długopis.
-Proszę, dziękuję i dowidzenia.
POwiedział Aleschi i skierował się do sali podanej przez kobietę. Gdy znalazł się przed drzwiami usłyszał cichy szloch. Wszedł do sali.
-Hej Wisienko, gotowa? - spytał szczęśliwy-nie było cię jeden dzień a ja już tęskniłem.
-A... Aleschi ja jestem teraz taka szpetna, nie będę się pokazywała przez tą ranę - płakała, a on nienawidził gdy to robiła.
-No ej... Jesteś piękna i zajebista bez względu na wszystko, jedziemy do domu młoda.- odpowiedział jej i po chwili znajdowali się już w drodze do domu. Kiedy się tam znaleźli różowowłosa od razu poszła do pokoju.
***
Od powrotu ze szpitala minął tydzień, dzisiaj Sakura miała pojechać do szpitala na zdjęcie szwów. Przez ten czas nie wychodziła z domu i nie odzywała się do nikogo prócz brata. Dowiedziała się że jej rodziców nie będzie pół roku. Zrobiło jej się smutno, ale nie poinformowała rodziców o wypadku, nie chciała im psuć wyjazdu. Nie chciała patrzeć w lustro, ponieważ widziała tylko brzydką dziewuchę z dużym plastrem na policzku. Brat powtarzał jej że jest piękna i że nie powinna się o nic martwić, ale ona nie potrafiła... Nie potrafiła o tym nie myśleć. Była już w drodze do szpitala, nie rozmawiała z Aleschim. Nie miala o czym. po 30 min. siedziała już na krześle u lekarza, bez opatrunku i szwów. Rana dość ładnie się zagoiła, ale blizna pozostała i pozostanie na zawsze.
-Widzisz Sakura, nie jest źle, dla mnie nadal jesteś bardzo ładna! -Powiedział Hidan, z którym była już na ,,ty''. Był on w wieku jej brata.
-Ja również tak myślę.-Dodał szczęśliwy Aleschi.
-Czy ja wiem...- Odpowiedziałam (teraz będę pisała jako ona Dop.aut)
-Nie jesteś pewna? KISAME ! Chodź na chwilę!-Krzyknął Lekarz a po chwili ktoś pojawił się w drzwiach, nie odwróciłam się, ponieważ nie chciałam aby nieznajomy zobaczył ranę.-Kisame, podejdź tutaj do mnie i popatrz na Sakurę.
-Sakura to ona? Cześć Sakura, Kisame jestem i mam21 lat, a ty?
-S..Sakura i mam 15 lat... Ale proszę nie patrz- Powiedziałam cicho.
-No weź, ale jesteś-powiedział i podszedł.
-Jezus no to patrz!- Krzyknęłam i pokazałam mu policzek- Patrz jaka szpetna jestem ! -Nadal krzyczałam i jedna łza poleciałam mi z oka. Usiadłam z powrotem na krześle.
-EHh. I to twój problem? przez to że masz blizne na policzku myślisz że jesteś brzydka? Dziewczyno ! Wiele osób chciało by być na twoim miejscu.
-No dobrze.. Aleschi chodźmy już do domu, jestem zmęczona.
-Dobra niech będzie Wisienko. Na razie chłopaki.
-DO zobaczenia !-Powiedziałam.
-Cześć wam.- Odpowiedzieli a my po jakimś czasie znaleźliśmy się już w domu.
****
KOlejny tydzień siedziałam w domu. KOlejny tydzień nie rozmawiałam z nikim prócz bratem i kolejny tydzień nigdzie nie byłam. Przez ten czas bardzo poprawiły się moje stosunki z Aleschim. NIestety kiedy patrzyłam w lustro, od razu rzucała się w oczy blizna. Trudno przeżyję, będę nosiła kaptur i arafatkę więc nie będzie widać, nie mam zamiaru gadać z nikim więc będzie dobrze. Na moje szczęście brat nie wspominał jeszcze o wróceniu do szkoły. Zeszłam do kuchni zjeść obiad, tak była już 15;00. Weszłam do pokoju i zobaczyłam brata jedzącego już posiłek.
-Cześć duuuży, jest coś dla mnie do jedzenia?
-Siema młoda, tak masz na blacie w kuchni-odpowiedział i w tym czasie zadzwonił telefon który znajdował się w moich dresach, spojrzałam na ekranik. Ehh ,,Naruciak;-**'' Nie mam ochoty z nimi gadać. To już chyba dwusetne połączenie z tego tygodnia, a ja ani razu nie odebrałam... Weszłam do kuchni, wzięłam talerz, wróciłam do jadalni i usiadłam na przeciwko brata. Zaczęłam jeść.
-Kto dzwonił? -SPytał.
-Ehh Naruciak, jak zwykle.
-Wiesz.. od jutra chodzisz do szkoły. Zaniedbałaś wszystko.
-No i wykrakałam..-powiedziałam pod nosem.
-Mówiłaś coś?
-Nie.. właśnie w pokoju zastanawiałam się, kiedy pójdę do szkoły.
-Dobrze więc, idź się spakować, ja pozmywam.
-Dziękuję za wszystko !-Dałam buziaka w policzek- Pa! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju.
-Papa.. -POwiedział brat i włożył naczynia do zmywarki.
***
SPakowałam się już do szkoły, znalazłam odpowiednie ciuchy. Siedziałam właśnie na moim laptopie, załączyłam komunikator i siedziałam na ,,Niewidocznym''. Nawet tutaj dostaję od innych wiadomości typu ,,Sakura odezwij się w końcu ! Żyjesz chociaż?''. Ehh to jest Wkurzające... Co ja mówię ?! robię się jak Shikamaru. Późńiej czytałam książkę, nim się obejrzałam byla już 22;00, po zjedzeniu kolacji była godzina 22;30. Poszłam się wykąpać, nastawiłam budzik i o równej 00;00 leżałam już w objęciach Morfeusza...
****
Drrrrryyyń. Obudził mnie budzik, na promienie słońca nie mogłam liczyć, ponieważ dzisiaj zapowiadało się na deszcz. Leniwie uderzyłam w brzęczący przedmiot, dzięki czemu ,,Uciszył się'' Przetarłam oczy... 6;40 mam 40 min. Na ogarnięcie się. Wzięłam przygotowane dzień wcześniej ciuchy i poszłam się umyć. o 7;15 wyszłam ubrana w Czarną bluzę, czarne rurki, różowe trampki i do tego założyłam różową arafatkę. (Kilk. Tak wygląda, do tego arafatkę, że JEJ lewy policzek jest zasłonięty do końca.) Zeszłam do jadalni w której czekał już Aleschi.
-Cześć, jest coś dla mnie ? -Spytałam jak zawsze.
-SIema mycho, zrobiłem ci 3 tosty, może być?
-Od ciebie zjem wszystko!- Powiedziałam z entuzjazmem i zajęłam się moimi ,,Ofiarami''. Po 20 min. siedziałam już koło Aleschiego w samochodzie. Do kieszeni w spodniach włożyłam mp3 a na arafatce leżały już słuchawki. Zrobiłam tak, aby nie musieć słuchać tych ich wszystkich ,, Biedna Sakura'' (mam nadzieję że wiecie jak te słuchawki leżą ;D. Dop.Aut). o 7;45 byłam pod szkołą. Do uszu włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Nie puściłam na full, będę udawała że tak mam, ale chcę wiedzieć co inni mówią.
-To bądź o 15;20 pod szkołą dobra? -Spytałam brata.
-Spoko niunia, powodzenia !.
-Dzięki, jesteś kochany! -Powiedziałam, pocałowałam na pożegnanie i z obojętnością weszłam do szkoły.
***
Byłam przed swoją salą. Już stąd słyszałam śmiech Naruto i reszty paczki. Otworzyłam drzwi. Wszyscy zamilkli i popatrzyli na mnie. Ja... ja jak gdyby nigdy nic skierowałam się na koniec sali. Kiedy byłam w połowie swojej ,,drogi ktoś mnie zatrzymał i odwrócił w stronę reszty. Nadal patrzyłam na tą osobę z obojętnością.. okazało się, że swoim wzrokiem darzę Hinatę.
-Sakura, ściągnij to z siebie przecież nie masz czego ukrywać! - powiedziała, a ja udawałam że słucham piosenek na ,,full'' po chwili przyjaciółka zorientowała się że mam słuchawki w uszach i wyciągnęła mi je.
-Powiesz czemu ciebie nie było? -Spytała ponownie.
-...- nic, zero odpowiedzi. Co ją to interesowało, gdyby wiedziała jaki to ból, kiedy wiesz że staniesz się pośmiewiskiem całej szkoły..
-Sakura... mówię do ciebie !- Krzyknęła już zła. Po chwili koło niej zjawił się Blondyn. Zauważył że Hinata ze mną rozmawia więc.. .;
-O hej Sakurcia, jak tam?-Włączył się do naszej ,,rozmowy''
-...- Znowu nie odpowiedziałam. Już miałam dość pytań.. a to dopiero pierwsza lekcja! Na szczęście wychowawcza.-Sakura proszę cię odezwij się!- wszyscy mówili, a ja nadal patrzyłam na nich swoją obojętnością. Wyrwałam swoją rękę Hinacie, i skierowałam się do swojego celu czyli ławki w kącie. O godzinie 7;55 wokół mojej ławki zjawiła się cała moja paczka, łącznie z Deidarą, Sasorim, Konan, Itachim, Gaarą.. nawet Sasuke był i reszta.
-Sakura powiedz coś, obojętnie... albo kaptur ściągnij, no prosimy!- prosiła mnie moja paczka.
-Jejku. Nie ściągnę nic z siebie, bo stanę się pośmiewiskiem, odezwałam się więc dajcie mi spokój. NIe chciałam tu przychodzić, ale Aleschi powiedział że mnie pośle do psychologa więc nie miałam wyboru.- Powiedziałam cicho żeby tylko moja paczka usłyszała. ---To była chyba moja najdłuższa wypowiedź z dzisiejszego dnia-- zaśmiałam się w myślach.
- Wow Sakura odezwałaś się! Nasza głupia kaleka... Przynajmniej teraz Sasuś będzie na nas zwracał uwagę a nie na ciebie brzydalu !- Wtrąciła się Ino i Karin.
-O nie tak się bawić nie będziemy !-powiedziała moja paczka i już chciała się na nie rzucić ale ja ich powstrzymałam. Nikt nie wiedział o co chodzi. POdeszłam do dziewczyn powoli i powiedziałam ;
-Wiecie... możecie sobie go wziąć, Ja nie jestem panienką na 5min. Poza tym dla niektórych wygląd się nie liczy... tylko ważne jest to co ma się w środku..- mówiłam spokojnie- WIĘC WYPIERDALAJCIE POD LATARNIĘ DUPY DAWAĆ I TROCHĘ ZARABIAĆ ! -krzyknęłam że prawie się wywaliły. Na pożegnanie dostaly po lewym sierpowym, że nie mogły wstać.
-Sakura.. my na prawdę nie będziemy sięśmiać z ciebie ani nic w tym stylu...- powiedziała do mnie paczka. DRYYYŃ.
-Dobra my idziemy, do przerwy-powiedzieli starsi i poszli do swojej klasy
Wszyscy na mnie patrzyli, do czasu, kiedy zjawił się nauczyciel.
-NO przepraszam za spóźnienie ale...
-...ale?- skończyła za nim klasa.
-Eee. noo... Zabłądziłem na... drodze życia? -bardziej spytał nic powiedział.
-EJ no ! to nie fer znowu kłamiesz!- krzyknął Naruto.
-Dobra, przepraszam przepraszam. Czas na sprawy organizacyjne..-tu popatrzył na mnie- słyszałem Sakuro co się stało...-Zaczął ale mu przerwałam - Musi mi pan o tym przypominać?! nie może być tak jak wcześniej ?! Nie mam depresji żeby zwracać na mnie szczególną uwagę, chociaż przez was mogę w nią popaść... albo nie bo nigdy nie będzie dobrze!-Krzyknęłam i podeszłam do nauczyciela który wyraźnie się wystraszył.-Proszę usprawiedliwienie za dni opuszczone. Przez pierwszy tydzień miałam szwy więc nie mogłam zbytnio wychodzić, bo tak lekarz mówił, drugi tydzień zaś siedziałam, patrzylam w lustro i płakałam. Wczoraj brat powiedział ,,ALbo przyjdę do szkoły, albo pójdę do psychologa'' więc wybrałam szkołę... i chyba nie był to dobry wybór-powiedziałam słodkim głosem, ponownie ,,ubrałam maskę obojętności''' i usiadłam na swoim miejscu. Wszyscy patrzyli na mnie .... ze strachem w oczach? Przez resztę lekcji nikt nie odważył się odezwać na mój temat, ani nawet na mnie popatrzyć. Gdyby wiedzieli jak jest mi trudno... Zadzwonił dzwonek, wyszłam z sali jako pierwsza trzaskając drzwiami. Jest teraz 15minutowa przerwa, więc idę na stołówkę. Poszłam do kucharki, wzięłam swoją porcję i odeszłam. Szukałam wolnego stolika, ale wszędzie siedziała chociaż jedna osoba. Swój wzrok zatrzymałam na mojej paczce. Śmiali się... Zauważyłam jedno wolne miejsce przy ich stoliku, Postanowiłam wszystko z nimi wyjaśnić. POdeszłam do ich stolika, położyłam tacę i usiadłam. Ich rozmowa ucichła, nikt się nie śmiał. Patrzyli dziwnie na mnie...
-NO co tak patrzycie? Już nie mogę tutaj siedzieć? MOże po prostu powiedzcie ,,SPierdalaj, kalek tu nie chcemy'' bo chyba to usiłujecie mi przekazać?- Powiedziałam spokojnie.
-Sakura, nic z tych rzeczy! po prostu jesteśmy zdziwieni-Powiedzieli szczęśliwi.
-Bo wiecie.. przepraszam was za wszystko, możecie myśleć że takie dziecko jak ja, dziecko sław ma zajebiste życie, ale u mnie tak nie jest, u mnie nie jest najlepiej ... Najpierw wyjazd rodziców na 2 tygodnie. Następnie pojawił się on i Zrobił ,,to'' niszcząc mi życie, a jak wróciłam ze szpitala to dowiedziałam się że rodziców zobaczę dopiero za 6miesięcy!-powiedziałam smutno.
-Eh. Wiemy, że zabrzmi to banalnie, ale współczujemy ci, a z tą raną na pewno nie jest aż tak źle...-powiedzieli wszyscy.
-Nie jest aż tak źle to popatrzcie !- powiedziałam, ściągnęłam kaptur i zniżyłam arafatkę, pokazując im bliznę.-Jestem potworem !
-No i co? nie jest źle! Jesteś tak samo piękna jak wcześniej-Powiedział Dei.
-Właśnie-Zgodzili się wszyscy-A zakrywając to, pokazujesz że się tego wstydzisz, a musisz się przyzwyczaić- dodał Itachi całkowicie ściągając mi arafatkę.-Ładnie wygląda, prawda? -Spytał reszty.
-Prawda! -Krzyknęli.
-Dzięki... Jesteście niesamowici !
____________________
No i macie ... Muszę trochę dodać;
1. Hidan zauroczył się w Sakurze.
2. Hidan, Pein i Kisame mają mniej więcej tyle lat co Aleschi i są kumplami.
3. To jest Sakura z raną ;D . Sory ale nie chciało mi się lepiej robić;D.
No mam nadzieję że okej, i pamiętajcie, jak nie będzie komentarzy to blog jest USUWANY nie zawieszany;D. Pozdrawiam. Czeko ;-* |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz